Czasami, kiedy samotność jest zbyt głośna, jedyne co możemy zrobić, to ją zaakceptować. Ponieważ nic nie gubi bardziej, niż nieustanna gonitwa za czymś lub za kimś.
7 stycznia 2024 r.
W drodze do Ho Chi Minh City
Dawno tutaj nie pisałem, zabrakło mi energii na wyrażanie siebie. Na szczęście zlokalizowałem przyczyny i chwilę później wróciłem na moje tory.
Ostatnie dwa miesiące spędziłem w Siem Reap, w Kambodży. Był to dość nagły wybór, spowodowany trudnościami z tajską wizą, którą chciałem przedłużyć, ale istniało ryzyko, że na granicy mi odmówią. Więc na ostatnią chwilę, 3 dni przed wygaśnięciem wizy, musiałem wybrać w miarę tanie i niedalekie połączenie do innego kraju. Miejsca, gdzie dostanę od ręki wizę (wiza on arrival). Po poleceniu od Łukasza (pozdro!) trafiłem do miasta Khmerów.
Artykuły powiązane:
16 wyjątkowych atrakcji na Koh Phangan, które przyćmiewają popularne Full Moon Party
Najczęstszym błędem popełnianym przez turystów odwiedzających Koh Phangan jest koncentracja na lokalnej imprezie Full Moon Party. Tymczasem wyspa oferuje wiele
Angkor Wat – imponujący kompleks świątyń w sercu Kambodży | poradnik dla odwiedzających
W tym poradniku znajdziesz kompleksowe i jakościowe treści na temat zwiedzania świątyni Angkor Wat i kompleksu Angkor. Gwarantuję: zwięzłe informacje
Ucieczka w osamotnienie
Bardzo dużo wydarzyło się przed moim wyjazdem do Azji. A w trakcie pobytu na Koh Phangan wciąż odczuwałem tego skutki. Ogromna dawka stresu, masa zmian, samotność, przebodźcowanie. Walczyłem, ale momentami było bardzo ciężko. Z perspektywy introwertyka, wiele zmian to niebezpieczeństwo zgubienia samego siebie. Na wyspie życie jest oparte na wolności i społeczności. Co jest piękne i wyjątkowe, jednak ja nie byłem jeszcze gotów, aby w pełni się w tej rzeczywistości odnaleźć.
Kolejny przystanek, (wypadło na Kambodżę) miał być przygodą w zupełną izolację, samotność. Chciałem uspokoić wewnętrzne niepokoje, które blokowały mój rozwój, radość, przygodę.
Sam zdecydowałem o samotności, co nie zmienia faktu, że czasami była ona zbyt głośna i przytłaczająca. Czułem, jakbym walczył sam ze sobą, odnośnie tego czego potrzebuję, a co odczuwam. Walka dnia, z nocą.
Relacje w trakcie podróży
Trudno jest utrzymać relacje na odległość, szczególnie w innych strefach czasowych, oddzielonych od siebie aż o 6h. Ale spostrzegłem, że jest to coś, z czym muszę i chcę się zmierzyć. Zapragnąłem samodzielności, pełnej indywidualności, która ma mnie przygotować na kolejne przystanki i doświadczenia. Postanowiłem uwolnić się od wszelkich zależności i ograniczeń.
Pojąłem jak sobie pomóc, aby unikać stresu, zbyt dużej ekspozycji na zewnętrzne bodźce, ludzi. Im lepiej się przygotuję – sprawdzę i zaplanuję, tym mniej może mnie zaskoczyć. Im więcej rozwiązań względem narzekań, tym lepsze samopoczucie, lepsza sprawczość.
Dlatego Patryk, wszem i wobec, powtarzam kolejny raz, podbródek do góry i jak Tasja życzyła na 32 urodziny – bądź największą bitch w pokoju. Doskonale wiesz, co Ci służy, co nie, co szanujesz, a czego nie pochwalasz. Ufaj sobie, postępuj zgodnie ze sobą, a będzie dobrze. Uwierz w siebie!
Powrót na właściwe tory
Siem Reap jest znane z kompleksu świątyń Angkor, jaki wybudowano między VIII a XV wiekiem. Główna ze świątyń – Angkor Wat w tłumaczeniu oznacza Miasto Świątyń. (więcej o kompleksie TUTAJ)
Szczerze jestem zachwycony tym, co miałem szczęście zwiedzić. A było sporo na to czasu, bo za poradą kolegi (pozdrawiam David) wykupiłem wejściówkę na 7 dni. Czułem się jakbym odkrywał zaginione miasto rodem z Indiana Jones. Monumentalne rzeźby, sakralne budowle, a wszystko to otoczone dziką naturą. Coś niezwykłego. Nigdy, z wyjątkiem może pobudek na samolot, sam z siebie nie wstałem o 4:30. A tutaj dotarłem na wschód słońca nad Angkor Wat aż 3 razy. Jakkolwiek widok jest trochę przereklamowany, w towarzystwie setek turystów, tak kiedy postawiłem telefon do nagrania time lapsa i po prostu doświadczałem, jak wschodzi słońce znad tego 800-letniego obiektu, poczułem wzruszenie. I chociaż w towarzystwie setek ludzi, to w samotności. Jestem 8000 km od domu i patrzę jak słońce wyłania się zza dzieła dawnego Imperium Khmerów. Miejsca, które budowano aż 30 lat, rękami 300 000 Khemerów, siłą 6000 słoni. Magia.
Czuję, że wróciłem, ja, Patryk. Ten, którego nie było od ponad dwóch lat. Znowu jestem pozytywny, zabawny. Czasami zrobię małą uszczypliwość, ale jako wyraz mojej miłości, przyjaźni.
Warte uwagi jest również to, że od wyjazdu odnowiłem kontakt z kilkoma osobami. Z przyjaciółką z dzieciństwa, ze znajomymi, z którymi zawsze brakowało czasu na spotkania. Z daleką rodziną. To dość niezwykle, ponieważ sami się pojawili w najważniejszym momencie mojego życia – mojej przygodzie przed siebie, w nieznane. Każde ciepłe słowo, wsparcie, dają mi poczucie, że powinienem być wdzięczny, że otaczam się tak wyjątkowymi ludźmi. Którzy kibicują mi w realizacji marzeń, dodają otuchy w gorszym chwilach. Dziękuję… 🙂
Przeprowadzka do Wietnamu
Kolejny przystanek mogłem zaplanować z wyprzedzeniem, tak właśnie dojeżdżam zaraz do Ho Chi Minh w Wietnamie. Celem są minimum 3 lokalizacje, na łącznie 3 miesiące.
Bogatszy o kolejne doświadczenia i spostrzeżenia, odkryję zaraz kolejną, zupełnie obcą mi rzeczywistość.
Wysyłam czytelnikom odrobinę słońca i uśmiechu.
Patryk.