5 rzeczy, których nauczyłem się w trakcie pobytu w Tajlandii | samorozwój

On a Hammock - Tajlandia - Koh Phangan - rozwój osobisty - samoświadomość - jak się zmieniłem

Od chwili kiedy porzuciłem rzeczywistość, w której 1/3 mojego życia zajmowała praca, nareszcie znalazłem czas i przestrzeń na przemyślenia. Otrzymałem szansę na to, aby lepiej poznać siebie i odpowiedzieć na pytania, które dotychczasowa codzienność blokowała.

Nie chcę pisać o przywileju bycia w Tajlandii jako warunku do tego, aby “coś w życiu zmienić”. Ale w moim przypadku był to spowalniający drogowskaz, który dał mi perspektywę na refleksje.

  1. Obserwowanie siebie, analiza nastroju i emocji.
  2. Akceptacja siebie, budowanie pewności siebie.
  3. Sztuka mówienia NIE.
  4. Wychodzenie ze strefy komfortu, kontrolowany rozwój.
  5. Samotność, jak uczę się żyć w pojedynkę.

1. Obserwowanie siebie, analiza nastroju
i emocji – samoświadomość

Jestem introwertykiem, z cząstką ekstrawertyka. Dlatego w świecie licznych interakcji, jest mi trochę trudniej się odnaleźć, szczególnie teraz w wiecznej podróży. Od samego początku, kiedy rozpakowałem się w ośrodku w Samma Karuna, czułem że nie nadążam za sobą i tym co dzieje się dookoła. Idealny plan na dołączenie do wolontariatu, aby poznać nowych ludzi wypalił, jednak nie przewidziałem pobocznych wątków, jakie mogą mi utrudnić nowy start. Fala uderzeniowa tutejszego klimatu była zabójcza, a fakt spania w pokoju nad restauracją generującą dodatkowe ciepło, wiązał się wyłącznie z pogarszającym się samopoczuciem. Pierwsze dwa tygodnie spałem dosłownie po 4-5h, ponieważ w tej temperaturze ciężko było zasnąć i co chwilę się budzisz. Dodatkowo miałem zmiany na 6:30, więc ogólnie jakość mojego snu była nijaka, energia i samopoczucie raz było dostateczne, a innym masakryczne.

Kiedy zlokalizowałem jak negatywnie wpływają na mnie warunki pierwszego zakwaterowania, uznałem że muszę działać. Zacząłem szukać nowego miejsca, a szczęśliwie Gosia znalazła mi ogłoszenie o pięknym miejscu nad jeziorem. Kolejnego dnia byłem już przeniesiony, jednak to nie był jedyny problem. Liczba osób, jakie codziennie poznajesz i wchodzisz w interakcje z – szczególnie jako wolontariusz, który sprawdza listę obecności na zajęciach – była przytłaczająca. Uznałem, że muszę wycofać się z zajęć i życia wokół ośrodka, zostać na chwilę sam, aby naładować moje akumulatory.

„To jest w porządku, aby zaniknąć,
do momentu aż poczujesz się ponownie sobą.”

W tłumie ludzi, szczególnie tych pięknych dusz – łatwo o sobie zapomnieć. Bo przecież chcesz korzystać ze wszystkiego co wyspa oferuje, spędzać czas w towarzystwie mega ciekawych, nowo poznanych ludzi. Ale trzeba zwolnić, odejść na bok, aby zrozumieć, że wszystko w swoim tempie.

Pisałem o tym wcześniej, że codziennie rano i wieczorem oceniam swój nastrój. A zaczęło się od śledzenia moich osiągnięć w obszarach, które chciałem rozwinąć. Zawsze chcę wszystko już i teraz, a to jest zawsze skazane na porażkę. Dlatego niekoniecznie „codziennie rób to”, wystarczy monitorować jak często się coś udało.

Dzięki tej metodzie zaznaczania check boxów mam sporo satysfakcji, bo każde okienko coś dla mnie oznacza. Czytam więcej książek, rzuciłem zielone, ograniczam niezdrowe jedzenie, pilnuję się z częstotliwością treningów. Różnie z godzinami spania, nie jest idealnie, ale widzę klarownie moje postępy i nie narzucam sobie zbyt wiele presji.

2. Akceptacja siebie, budowanie pewności siebie.

Moja emocjonalność jest błogosławieństwem i przekleństwem. Rozumiem innych, ale jednocześnie za bardzo wszystko analizuję, wieczny overthinking. Zawsze postrzegałem siebie jako „dziwnego”, bo nie pasowałem do żadnego kręgu, zawsze coś mnie blokowało. Zajęło mi 30 lat, aby pojąć że moja „inność” jest czymś, z czego powinienem być dumny, co powinno mnie nie ograniczać, a motywować, napędzać. W tym pomogły mi cztery książki, za polecenie których, Maciek, Patryk, Łukasz – dziękuję. 🙂

Potęga teraźniejszości – o tym, jak koncentrujemy się na przeszłości i wybiegamy w przyszłość. A zapominamy o tym, że najważniejsze, abyś był szczęśliwy tu i teraz.

Zjedź tę żabę – o prokrastynacji. W jaki sposób zmieniać złe nawyki i pracować nad efektywnością, walczyć z lenistwem. 

6 filarów poczucia własnej wartości – w sześciu kategoriach autor przedstawia składowe budowania poczucia własnej wartości. Przez otoczenie, rodzinę, czynniki zewnętrzne i wewnętrzne.

Pokochaj siebie – jak wyciszyć głosy dookoła, które dyktują o naszym życiu. A jak wziąć odpowiedzialność za samego siebie.

Niezależnie na jakim etapie życia dzisiaj jesteś, te cztery pozycje pozwalają nam zwolnić i rozłożyć na czynniki pierwsze składowe naszej osobowości i efektywności. A kiedy rozumiesz siebie, to jaki jesteś i może dlaczego – zyskujesz narzędzia do pracy nad tym, co chcesz zmienić.

3. Sztuka mówienia NIE.

Introwertyk często powie co trzeba, żeby tylko ktoś zostawił go w spokoju. A w połączeniu z niskim poczuciem własnej wartości, macie przepis na people pleasing. Stawiasz potrzeby innych, ponad własne.

Nareszcie to spostrzegłem i zrozumiałem, że jestem najważniejszy, ale w rozumieniu nie narcystycznym, tylko zdrowym budowaniu samoświadomości i szacunku do samego siebie. Nie pozwalam sobie na wyciszenie mojego wewnętrznego NIE, bo ktoś namawia, bo będzie fajnie, miło i spontanicznie. Daj sobie chwilę na zastanowienie i wtedy decyduj.

4. Wychodzenie ze strefy komfortu, kontrolowany rozwój.

Zrozumiałem, że nic nigdy nie jest stałe. Są w życiu rzeczy przyjemne i te mniej, a my na większość z nich nie mamy wpływu. Dlatego uważam, że zmiany w życiu są potrzebne i najprawdopodobniej realnym celem każdego człowieka. Jako istoty rozumne mamy ten przywilej, że się wciąż rozwijamy i grzechem byłoby z tym walczyć.

Wiecie co robi introwertyk? Szuka swojego ekstrawertyka. Rozwiązanie typu Yin Yang. Gdyby nie Agata w dzieciństwie (pozdrawiam!), byłbym dzisiaj zupełnie szarą myszą. A każde kolejne przyjaźnie, zawsze były u boku tych wulkanów energii, przy których czułem się bezpiecznie – ten drugi może gadać, zabawiać, robić fiołki i szpagaty, a ja kiedy chcę, dołączę (może do gadania).

Skoro wszystko przychodzi mi z trudnością, wiedziałem, że albo coś z tym zrobię, albo będę stał w miejscu. Dlatego od dzieciaka lekko popycham się do przodu, na zasadzie wypychania się samodzielnie z przytulnego gniazda. Tym sposobem czuję, że całe życie o siebie walczę, wychodząc ze strefy komfortu, zmieniając pracę, grono znajomych, zajęcia, miejsca. W trakcie zajęć jogi na Koh Phangan zapadło mi w umyśle piękne stwierdzenie, jakie każdy nauczyciel powtarza. „Wychodź ze strefy komfortu”, czyli wykonuj ćwiczenia do stopnia, w jakim czujesz lekki ból, ale nie jest to ból, który miałby Cię zniechęcać i zdominować w trakcie ćwiczenia. A następnie „szanuj siebie” i „podziękuj sobie, że znalazłeś czas na zajęcia”. Daje to bardzo dużo do myślenia, aby nie przychodzić „bo muszę”, tylko „znalazłem czas na rozwój nad moim ciałem i umysłem”. Piękne.

Cytując John’a Maxwell’a, dlaczego ludzie się zmieniają:

  1. Kiedy są dostatecznie skrzywdzeni, aby musili się zmienić.
  2. Kiedy zobaczą dostatecznie dużo, aby poczuć inspirację do zmian.
  3. Kiedy nauczą się dostatecznie wiele, aby zrozumieć, że chcą się zmienić.
  4. Kiedy otrzymają dostatecznie wiele, aby byli w stanie się zmienić.

5. Samotność, jak uczę się żyć samodzielnie.

Myślę, że życie w samotności, to proces, który będzie wieczny, niedokonany. Który wcale nie polega na izolowaniu się od innych czy życiu zupełnie w pojedynkę.

Samotność, czytałem że jest jednym z najgorszych śmiertelnych czynników we współczesnym świecie. Jestem sam od 12 lat i serio, rujnuje to człowieka. Są przyjaciele, rodzina, ale brakuje tej jednej osoby, z którą wymiana spojrzeń zatrzyma na chwilę wszystko dookoła.

„Bądź z kimś, kto jest dostatecznie dojrzały, aby powiedzieć „naprawmy to”, 
zamiast zachowywać się dziecinnie i ignorować Cię.”

Jednak szukanie miłości, tylko pogarsza sprawę, muszę się nauczyć samodzielnej ścieżki przez życie, w której kiedyś, może ktoś się pojawi i do niego dołączy.

Staram się więcej planować co robić dzisiaj, w tygodniu, za miesiąc. Szukam perspektyw na uwolnienie moich myśli, np. pisząc te wypociny, z wielką frajdą i satysfakcją. Pracuję nad sobą, ponieważ

„if you don’t love yourself,
how the hell can you love somebody else?!”.

Jeśli podobają Ci się moje treści, możesz mnie wesprzeć „kupując mi kawę”. Serdeczne dzięki!

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
0 Comments
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x